Rozpoczęliśmy już zajęcia dydaktyczne. Bywa, że ich przydział jest długotrwałą, żmudną i pełną zwrotów procedurą. Pewne jej etapy, zwłaszcza łączenie zajęć z kompetencjami konkretnego wykładowcy, zachęciły mnie do podzielenia się uwagami o relacji między naszą dydaktyką a projektem uczelni badawczej. Mam wrażenie, może niesłuszne (w takim razie proszę o poprawienie), że temat ten gdzieś znikł z naszych dyskusji. W każdym razie w czasie tegorocznego przydziału zajęć nie odegrał większej roli.
Dydaktyka a badania
Warto przypomnieć kilka faktów. Uniwersytet oznacza wspólnotę nauczających i nauczanych. Podstawy jej funkcjonowania stworzono już w średniowieczu. Budowa wspólnoty oznaczała tworzenie kultury, samodzielne określenie swej misji oraz budowanie tożsamości. Nauczanie uniwersyteckie obrazowano za pomocą gmachu. Jego fundamentem był wykład, dysputy tworzyły ściany, natomiast dachem było kazanie uniwersyteckie. Nauczanie sprowadzano więc do trzech haseł: legere (wykładać), disputare (brać udział w dyskusjach) i praedicare (wygłaszać kazania i inne przemówienia uniwersyteckie).
W następnych stuleciach uniwersytet zaczął się, jak cała kultura Zachodu, coraz bardziej różnicować. W renesansie wraz z pojawieniem się rewolucji naukowej uczelnie zaczęły zwracać większą uwagę na użyteczność. Pojawia się profil politechniczny. Natomiast oświecenie stanęło pod znakiem wprowadzenia ideologii do edukacji (od czasów rewolucji francuskiej). Religijne aspekty skoncentrowały się w ramach wydziałów teologicznych.
Proces ten praktycznie trwa do dzisiaj, choć podchodzimy do niego z większą świadomością i wrażliwością.
Wyzwania uczelni badawczej
W czasie lektury broszury o uczelni badawczej w części poświęconej dydaktyce raz jeszcze przypomniał mi się model wspólnoty nauczających i nauczanych. Jednym z celów przy wdrażaniu projektu jest:
Kilka stron dalej doprecyzowano, na czym ma polegać nowe podejście do dydaktyki na naszej uczelni. Mowa jest tam o modernizacji procesu dydaktycznego, o przekazywaniu wiedzy na światowym poziomie. Planuje się utworzenie pięcioletnich studiów magisterskich związanych z POB(ami). Kształcenie ma się odbywać według metody tutoringu. Kompetencje kadry dydaktycznej mają być stale udoskonalane. Planuje się większą integrację studentów polskich i zagranicznych.
Duża uwagę zwraca się na kształcenie w języku angielskim. By zachęcić do większego wysiłku na tym polu, chce się nagradzać wybitnych dydaktyków. Ponadto ma być zmniejszona liczebność grup, by umożliwić ściślejsze kontakty ze studentami.
Rozumiem, że chodzi nie tyle o wyjaśnianie ex catedra czy egzekwowanie wiedzy, a realizowanie roli przewodnika i swego rodzaju partnera w poszukiwaniach naukowych studentów.
Jaka jest rzeczywistość…
Nie przeczę, że każdy z nas, lub przynajmniej większość, chętnie wziąłby udział w takim projekcie. Kto nie chciałby mieć większego pola do pracy z aktywnymi, uzdolnionymi i ambitnymi studentami, w dodatku w warunkach lepszych niż duże grupy (często przypominające klasy szkolne).
Jak jesteśmy jednak do tego przygotowani? Czy w obecnie realizowanych programach jest taka możliwość? A może trzeba przystąpić w instytutach do opracowania nowego, w pewnym sensie eksperymentalnego, programu? Takiego dla niewielkiej liczby studentów, w którym byśmy poniekąd sprawdzali różne rozwiązania. Jak zatem ubiegać się o utworzenie takich kierunków? Czy mają one stanowić konkurencję dla już istniejących (jeszcze silniejsze podkręcenie rywalizacji o kandydatów), czy raczej uzupełniać je?
Jak na razie sprawy te nie pojawiły się na naszym wydziale, koncentrujemy się na bieżących sprawach, co wynika i z reżymu pandemicznego, jak i specyfiki początku roku akademickiego (a wcześniej wakacji…).
Czy tworzenie nowych programów studiów jest jeszcze aktualne? Wiadomo, że jest to proces czasochłonny i bardzo angażujący.
… każdy widzi
Jak na razie bardziej widoczne bywają problemy z przydzieleniem zajęć zgodnie z kompetencjami prowadzącego, a nie próba wpasowania naszej dydaktyki w powyżej przytoczone wymagania uczelni badawczej. A nawet jeśli w puli zajęć do podziału są takie, które pozwoliłyby inaczej/efektywniej wykorzystać zasoby kadrowe jednostki, to ostatecznie górę wziąć może wąsko pojmowany interes prowadzącego kierunek.
Pięknie brzmią zdania o łączeniu w procesie nauczania i badań pracowników, i studentów. To jest jednak świat idealny, który – jeśli nie podejdzie się do tego zadania systemowo i z pełnym przekonaniem – pozostanie zaledwie wizją daleką od praktyki uczelnianej dydaktyki.